Menu / szukaj

Zigmas Vaišvila: Członkowie Komisji Rady Najwyższej, w tym jedyny Polak, wynosili bez kontroli archiwa KGB

Sygnatariusz, wicepremier I Rządu RL Zigmas Vaišvila i poseł Zbigniew Jedziński podczas konferencji prasowej w Sejmie mówili o konieczności odtajnienia archiwów KGB. 
 
W czerwcu tego roku Sejm przyjął w pierwszym czytaniu zgłoszony przez Jedzińskiego projekt ustawy o tzw. powszechnej lustracji. Polityk zaznaczył, że od tego czasu wyszło na jaw wiele nowych i ważnych faktów, dotyczących kwestii współpracy osób z KGB i w związku z tym tej jesieni zarejestrował w Sejmie kolejne poprawki, m.in. o tym, że kandydaci w wyborach, którzy świadomie współpracowali z zagranicznymi służbami specjalnymi, byliby zobowiązani publicznie o tym poinformować.

Według Jedzińskiego, odtajnienie archiwów KGB jest ważne z wielu powodów. Po pierwsze, nie będzie już rzucania na polityków czy działaczy społecznych podejrzeń w sprawie ich możliwej współpracy z tajnymi służbami byłego ZSRR, gdyż cała informacja w tej kwestii będzie już jawna, a nie jak teraz – niemożliwa do zweryfikowania. Po drugie, poprawki mają na celu przeciwdziałanie ewentualnemu szantażowi wobec osób, które w przeszłości współpracowały z tajnymi służbami, a obecnie zajmują wysokie stanowiska państwowe. Poseł przywołał tu wypowiedź szefa Departamentu Bezpieczeństwa Państwa (DBP) Dariusa Janiškisa, który zapytany przez dziennikarkę, czy obecnie takie osoby są szantażowane, odpowiedział: „Takie przypadki są nam znane”.

Polityk wskazał też na moralny aspekt tej sprawy, który „dla naszych obywateli jest chyba bardziej istotny”. „Oni nie mogą zrozumieć, dlaczego my tak besztamy partię komunistyczną, byłych komunistów, a o tych, którzy dokonywali ludobójstwa, prześladowania, zesłania, mamy milczeć” – powiedział Jedziński.

Ówczesny przewodniczący GKW Vaigauskas nie działał zgodnie z ustawą?

Poseł skomentował też argumenty swoich oponentów, którzy są przeciwko powszechnej lustracji. Twierdzą oni, że wśród polityków nie mogą być byli współpracownicy KGB, gdyż kandydując do Sejmu czy innych struktur państwowych, musieliby poinformować o byłej współpracy. Jedziński zwrócił się do Głównej Komisji Wyborczej (GKW), którą w tym czasie kierował Zenonas Vaigauskas) z zapytaniem, czy w kwestii współpracy z KGB byli sprawdzani kandydaci w wyborach sejmowych w 2016 roku. „Otrzymałem odpowiedź, że żadnego sprawdzania nie było” – powiedział Jedziński. Od DBP dowiedział się także, że do tzw. komisji lustracyjnej nie zwracała się żadna instytucja w sprawie sprawdzenia (na temat współpracy z KGB) kandydatów w wyborach na prezydenta, do Sejmu, Parlamentu Europejskiego czy Rad samorządowych. Zdaniem Jedzińskiego, to oznacza, że wśród posłów mogą być osoby, które zataiły bądź nie wskazały w ankiecie o swej współpracy ze służbami byłego ZSRR.

„Nasuwa się wniosek, że politycy, którzy nie przyznali się do współpracy, mogą być szantażowani przez tych, którzy mają dostęp do tajnej informacji” – wywnioskował poseł.

„Dzisiaj nie mam żadnych wątpliwości co do odtajniania informacji. Należałoby odtajnić teraz, jak najszybciej” – stwierdził Jedziński. Jako przykład wskazał Łotwę, której Sejm 4 października tego roku przyjął uchwałę o upublicznieniu do 31 maja 2019 roku całej tajnej informacji o byłych kagiebistach.

Były szef DBN, sygnatariusz Zigmas Vaišvila zwrócił uwagę na to, że tuż po rozpatrywaniu w czerwcu tego roku w Sejmie projektu o powszechnej lustracji, DBN wydało komunikat, „w którym się mówi, że po opublikowaniu nazwisk osób tajnie współpracujących ze służbami specjalnymi byłego ZSRR, Rosja może się o tym dowiedzieć i szantażować tajnych współpracowników, którzy nie przyznali się do współpracy”.

„Jako były szef DBN nie spodziewałem się tak nieprofesjonalnego twierdzenia, które wprowadza społeczeństwo w błąd. Gdyż wydając takie oświadczeniem DBN potwierdza, że Rosja wie o wszystkich ludziach służb specjalnych byłego ZSRR – oświadczył Vaišvila. – Rosja o tym wie, tylko mieszkańcy Litwy nie wiedzą”. Podkreślił, że z tego powodu popiera projekt ustawy o tzw. powszechnej lustracji i uważa, że „jeśli Sejm chce zrobić porządek na Litwie, to powinien podążać w tym kierunku”.

Zbigniew Jedziński zwrócił uwagę na to, że wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Na przykład, czemu nigdy nie sprawdzano kandydatów w wyborach, czy współpracowali ze służbami specjalnymi byłego ZSRR. „Czy to specjalnie stworzony taki system? Czy to brak systemu? Nie znajduję odpowiedzi i sądzę, że będziemy próbowali szukać odpowiedzi na te pytania” – oświadczył poseł.

Dziennikarze zapytali też Vaišvilę o to, czy wiadomo, kto wyniósł czy schował oryginalne dokumenty KGB z nazwiskami współpracowników. Sygnatariusz odpowiedział, że w 1991 roku kierował komisją, zajmująca się przejęciem i inwentaryzacją dokumentów oddziału KGB na Litwie. W jego nieobecność (był w dwutygodniowej delegacji służbowej) ochraniająca gmach KGB w Wilnie jednostka ARAS została bez jego wiadomości zamieniona na jednostkę „Geležinis vilkas” z Poniewieża, a „wiele dokumentów zostało wywiezionych w nieznanym kierunku”. „Mogę powiedzieć, że było wiele nieporozumień nie tylko jeśli chodzi o wywożenie, ale też w sprawie Komisji Najwyższej Rady, kierowanej przez śp. Balysa Gajauskasa. Jej członkowie też wynosili dokumenty i ja sam, gdy byłem powiadamiany, zabierałem je z ochroną od członków komisji” – opowiadał Vaišvila. Dodał, że papiery zabierał od członków komisji i polskiej, i litewskiej narodowości. Zapytany, o konkretne nazwiska powiedział: „Wydaje mi się, że w komisji Balysa Gajauskasa był chyba jeden członek polskiej narodowości. Trzeba zajrzeć do listy”.

Jak wynika z dokumentów archiwalnych w Sejmie, jedynym Polakiem w Komisji Rady Najwyższej ds. badań działalności KGB na Litwie był Czesław Okińczyc, właściciel Radia Znad Wilii. 

Okińczyc jak Michnik

Polskie media napisały niedawno, i co potwierdza dzisiejsza wypowiedź Vaišvily, że Okińczyc, który w czasach władzy Landsbergisa na początku la 90. działał jako „likwidator” KGB na Litwie „mógł „buszować” w teczkach bezpieki do woli, miał okazję poznać nazwiska kagiebistów i ich tajnych współpracowników miał także dostęp do materiałów na swój temat, jeśli takie były, a raczej były, gdyż Okińczyc to przecież nie byle kto w gronie przyjaciół największego polakożercy Landsbergisa. Mecenas i reszta „likwidatorów” mieli czas i możliwości z tej wiedzy zrobić przez lata odpowiedni użytek i skrupulatnie ją wykorzystać”. W tym samym czasie podobnie działo się też w Polsce. Do komisji badającej archiwa polskiej bezpieki należał Adam Michnik, który, jak piszą polskie media, „najpierw poznał nazwiska, a potem stał się zagorzałym przeciwnikiem lustracji” i dodają, że zarówno w Polsce jak i na Litwie tylko nieliczni zapoznali się z tajnymi zbiorami, „w tym Okińczyc, a w Polsce Michnik, dziś wielcy przyjaciele, szefowie bliźniaczych mediów o liberalno – lewicowym charakterze”.

2018-10-10

www.L24.lt