Menu / szukaj

Imitacja dialogu z mniejszościami narodowymi przez mera Wilna. Stanowcze żądanie frakcji AWPL-ZChR o zachowanie wszystkich szkół mniejszości narodowych w Wilnie

Kwestie oświaty mniejszości narodowych zdominowały dzisiejsze spotkanie frakcji Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR) w stołecznej radzie z merem Wilna Remigijusem Šimašiusem. 
Spotkanie odbyło się z inicjatywy mera, choć, jak, go witając, powiedziała starosta frakcji Renata Cytacka, szkoda, że do spotkania doszło dopiero po 2 latach jego rządów w stolicy.

Mer zasygnalizował, że celem spotkania jest omówienie ogólnej pracy w stołecznej radzie: „Dochodzi do niesnasek i nieporozumień. Być może nie słyszę was. Nie ukrywam, że trudno jest znaleźć wspólny mianownik w niektórych kwestiach, zwłaszcza oświatowych, mianowicie w sprawach szkół im. J. Lelewela, szkoły Senamiesčio czy placówki oświatowej na Lipówce”.

Starosta frakcji R. Cytacka oświadczyła, że decydenci powinni uczynić wszystko, by zachować wszystkie szkoły w Wilnie, a szczególnie szkoły mniejszości narodowych.

Radny Jarosław Kamiński oświadczył, że obowiązkiem naczelnym polityków jest poszukiwanie rozwiązań maksymalnie korzystnych dla wilnian, tymczasem i liberałowie, i konserwatyści zniszczyli szkolę im. J. Lelewela na Antokolu, wygonili dzieci z budynku, a teraz kwestionują przychylne dla społeczności szkolnej orzeczenie sądu – i to wszystko w kontekście niejednokrotnych apeli radnych m. Wilna z AWPL-ZChR, by nie niszczyć szkoły polskiej na Antokolu. Domagał się, by w szkole im. A. Wiwulskiego dzieci pobierały naukę od klasy 1 do 10, a w budynku na Antokolu, w szkole im. J. Lelewela – od 1 do 12.

R. Cytacka nie kryła oburzenia. Oświadczyła, że za zachowanie dziwne uważa to, że mer zgłosił chęć spotkania się z radnymi AWPL-ZChR dopiero teraz, a nie wówczas, gdy politycy polscy apelowali o wspólne pochylenie się nad losem polskiej placówki na Antokolu. „Dziwne jest to, że nie miał pan czasu na spotkanie, gdy ważyły się losy szkoły. Sąd orzekł, że racja jest po stronie społeczności szkolnej. Sygnalizowaliśmy, że ta decyzja jest wbrew prawu oraz zaognia konflikt narodowościowy. Jak się okazało teraz, mieliśmy rację, tylko nikt nie chciał nas słyszeć, kiedy o tym mówiliśmy. Teraz sąd potwierdził, że mieliśmy rację: placówka ma powrócić na Antokol, natomiast w filii w Żyrmunach pozostaną uczniowie 1-10 klas. Domagamy się odpowiedzi, kiedy orzeczenie sądu zostanie wykonane” – konkretów żądała radna.

Niestety R. Šimašius nie miał odpowiedzi na to pytanie ważne dla mniejszości narodowych w stolicy. Starosta frakcji AWPL-ZChR zaznaczyła, że odpowiedzi na to pytanie oczekują zarówno radni z AWPL-ZChR, jak też społeczności szkolne i inni przedstawiciele mniejszości narodowych w kraju.

„Antokol nie może zostać bez szkoły mniejszości narodowych. Dzieci ze szkoły im. J. Lelewela mają wrócić na Antokol, część zostanie w filii w Żyrmunach, a w sprawie pomieszczeń dla litewskiego progimnazjum na Antokolu należy poszukać innego rozwiązania, możliwości wyjścia z sytuacji są, trzeba tylko chcieć należycie się pochylić nad tą kwestią” – apelowała radna Edyta Tamošiūnaitė, również przyznając, że dyskutować i spotykać się trzeba było przed podejmowaniem decyzji żywotnie ważnych dla mniejszości narodowych w stolicy. Nawoływała, by się uczyć na błędach i wspólnie pochylić się nad optymalnym rozwiązaniem problemu wokół szkoły Senamiesčio. „Spotykać się i dyskutować należy tuż po tym, gdy zrodzi się pomysł, jeszcze przed opracowaniem projektu decyzji. Usiądźmy i poszukajmy najlepszego rozwiązania” – apelowała radna.

R. Šimašius, reagując na słowa dezaprobaty członków frakcji AWPL-ZChR wobec szantażu, jakiego dopuścił się wicemer miasta Wilna, konserwatysta Valdas Benkunskas, kiedy wileńskiej szkole średniej im. J. Lelewela postawił warunek, że uzyska ona status „długiego gimnazjum” w zamian za opuszczenie budynku na Antokolu, powiedział, że konserwatysta wypowiedział się bardzo niestosownie. „Valdas Benkunskas lapnął bardzo nieładnie. Rzeczywiście brzmi to jak szantaż”- przyznał mer.

W obronie kolejnej zagrożonej wileńskiej szkoły – placówki Senamiesčio – wstawiła się radna Romualda Poszewiecka, która apelowała o zachowanie tej placówki i wyraziła niesmak z powodu braku odpowiedzi na pytania zadane przez nią dla decydentów oświatowych w stołecznym samorządzie w sprawie tej placówki.

Zbigniew Maciejewski, odnosząc się do prośby mera Wilna, by nie polityzować, powiedział, że jest bardzo zniesmaczony takimi słowami. „Nie jest miło słyszeć pana słowa o niepolitykowaniu. My jedynie bronimy kwestii oświatowych żywotnie ważnych dla mniejszości narodowych w Wilnie. Bez tych szkół zagrożenie powstaje dla nas, Polaków w Wilnie. Za pana rządów to zagrożenie zwiększyło się. Oto dlaczego nasze apele są takie wrażliwe”- tłumaczył radny, wieloletni dyrektor Gimnazjum im. św. Rafała Kalinowskiego w Niemieżu.

Radny m. Wilna Rafael Muksinow nawiązał z kolei do propozycji Komisji Europejskiej w sprawie ustanowienia roku 2018 Europejskim Rokiem Dziedzictwa Kulturowego. „Bez języka i szkół nie da się utrzymać tożsamości narodowej, tymczasem obecnie sytuacja mniejszości narodowych w Wilnie nie wygląda dobrze” – ocenił.

Radny, prezes Związku Polaków Prawników na Litwie Grzegorz Sakson zapytał mera o obietnice, by usprawnić zwrot ziemi w stolicy. „W Wilnie na przydzielenie działki pod zabudowę do 12 arów czeka około 3500 właścicieli. Ziemi jest wystarczająco, ale brak postępu w tym obszarze. Kiedy w tej kwestii wreszcie coś ruszy?” – dopytywał radny, ale również nie uzyskał konkretnej odpowiedzi.

2017-03-13